LOT pozywa związki zawodowe. Żąda od nich 1,75 mln zł odszkodowania
Zarząd PLL LOT podjął decyzję o wyegzekwowaniu od dwóch związków zawodowych rekompensaty za udokumentowane straty poniesione tuż przed zapowiadanym na początek maja br. strajkiem i ostrzega związki przed kolejnymi pozwami.
Reklama
Decyzja zarządu o podjęciu akcji przeciwko dwóm związkom zawodowym: Związkowi Zawodowemu Pilotów Komunikacyjnych PLL LOT oraz Związkowi Zawodowemu Personelu Pokładowego i Lotniczego zapadła po tym tym, gdy do pracowników LOT-u dochodzą zapowiedzi ZZ o możliwej akcji strajkowej, informuje zarząd LOT w liście do pracowników.
Zarząd LOT przypomina, iż sąd nie rozstrzygnął jeszcze, czy referendum w sprawie strajku i ewentualny strajk są legalne, stąd też zdaniem zarządu jakakolwiek akcja protestacyjna nadal może zostać uznana za niezgodną z prawem, ze wszystkimi tego konsekwencjami. Sąd wyznaczył termin rozprawy w tej sprawie na 20 listopada.
Tymczasem, jak przekonują w liście władze LOT-u, pomimo prób prowadzenia przez zarząd konstruktywnego dialogu z reprezentacją związków zawodowych, działacze związkowi nieprzerwanie podejmują działania zagrażające Lotowi i narażające spółkę na ogromne i wymierne straty finansowe.
W związku z tym, LOT zdecydował się wyegzekwować od ZZ rekompensaty za straty, które miał ponieść w dniach 28, 29 oraz 30 kwietnia, czyli tuż przed zapowiadanym na początek maja strajkiem, do którego ostatecznie jednak nie doszło. Jak tłumaczy LOT, straty wynikają z groźby strajku, jakie związki zawodowe kierowały do opinii publiczej mimo, iż obowiązywało już wówczas sądowe zabezpieczenie zakazujące strajkowania.
Sąd zabronił przeprowadzenia strajku 27 kwietnia, w postępowaniu zabezpieczającym prowadzonym na wniosek PLL LOT, tuż przed zapowiadaną na 1 maja akcją protestacyjną. Sąd uznał argumenty LOT-u mówiące o nielegalności referendum i strajku za prawdopodobne.
LOT przekonywał, że referendum i strajk są nielegalne, ponieważ w związku z orzeczeniem Sądu Najwyższego nie ma w zasadzie przedmiotu sporu zbiorowego, którego dotyczyło referendum i strajk (SN uznał uchylenie Regulaminu 2010 zgodne z prawem). Przewoźnik argumentował, że referendum z marca było już raz prowadzone we wrześniu ub. roku, a nie można prowadzić referendum dwa razy w tej samej sprawie.
Według LOT-u samo głosowanie było przeprowadzone z naruszeniami, jak np. urna "wędrująca" po budynku LOT, dopisywanie osób, które nie są pracownikami, zbieranie głosów po zakończeniu referendum, brak informacji dla pracodawcy o wyniku referendum.
Związki zawodowe w Locie początkowo uznały postanowienie sędziego zakazujące strajku za nieprawomocne, wzywając organizacje związkowe w Polsce do zorganizowania strajków solidarnościowych oraz prosząc o pomoc Rzecznika Praw Obywatelskich. Ostatecznie jednak odstąpiły od przeprowadzenia strajku.
Wysokość poniesionych przez siebie strat w tamtych dniach LOT wylicza na ponad 1,75 mln złotych i właśnie na taką kwotę zarząd wystosował wezwania do zapłaty skierowane do ZZPK PLL LOT oraz ZZPPiL.
Jednocześnie zarząd zapowiada w liście do pracowników, iż w przypadku jakichkolwiek kolejnych stwierdzonych strat z tytułu nielegalnych działań protestacyjnych, LOT będzie występował z kolejnymi roszczeniami oraz przypomina, iż według jego szacunkowych wyliczeń jeden dzień strajku kosztowałby LOT ponad 20 mln złotych.
Pozew przeciwko ZZ pojawia się niedługo po tym, gdy pod koniec lipca Sąd Apelacyjny odrzucił zabezpieczenie zakazujące strajku, wydane pod koniec kwietnia na wniosek zarządu PLL LOT. Decyzja odrzucająca kwietniowe zabezpieczenie powoduje, że według związków zawodowych strajk może się odbyć. Innego zdania jest LOT, który twierdzi, iż kwestie legalności referendum strajkowego i ewentualnego strajku zgodnie z pozwem LOT-u nadal pozostają nierozstrzygnięte, a argumenty podnoszone przez LOT są przedmiotem badania Sądu Okręgowego.
"Sąd Apelacyjny – cofając zabezpieczenie – zwrócił uwagę na bezpośrednią odpowiedzialność Związków Zawodowych za ewentualną akcję strajkową, która nadal może zostać uznana za nielegalną. Jednocześnie pouczył Związki Zawodowe, że w swoich działaniach powinny kierować się zasadą proporcjonalności i adekwatności do przedmiotu toczonego sporu" - czytamy w oświadczeniu LOT-u wydanym tuż po ogłoszeniu decyzji Sądu Apelacyjnego. "Składając wniosek o Zabezpieczenie Spółka zrobiła wszystko, żeby ochronić LOT, naszych Pasażerów, wszystkich Pracowników i same Związki Zawodowe przed nieodwracalnymi i szkodliwymi skutkami działań strajkowych. Niezależnie od decyzji Sądu Apelacyjnego w LOT nadal trwa dialog z Pracownikami i Związkami Zawodowymi na temat nowych zasad wynagradzania.”
Według doniesień ZZ oraz mediów, w ostatnich dniach uchybienia w działalności LOT przeciwko pracownikom stwierdziła Państwowa Inspekcja Pracy. PiP nałożyła mandat na LOT, za niezgodne z prawem zwolnienie Moniki Żelazik, szefowej Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczegom która była jedną z inicjatorek i prowadzących referendum strajkowe w spółce.
-
To nieprawda. PIP uznał, że nieprawidłowością było zwalnianie Moniki Żelazik, pomimo sprzeciwu związków zawodowych, i tylko co do tego elementu miał PIP wątpliwość. To w żaden sposób nie określa legalności lub nielegalności tego zwolnienia - odpowiada Adrian Kubicki, dyrektor biura komunikacji LOT w rozmowie z Rynkiem Lotniczym.
Państwowa Inspekcja Pracy skierowała także do sądu wniosek o ukaranie spółki LOT Crew, należącej do PLL LOT, za prowadzenie przez nią pośrednictwa pracy bez stosowanego wpisu do rejestru agencji zatrudnienia, informuje RMF FM. Za niedopełnienie takiego obowiązku grozi grzywna w wysokości od 3 do 10 tys. złotych.
W trakcie kontroli inspektorzy przeanalizowali losowo wybrane umowy pracowników LOT Crew i stwierdzili, że nie ma żadnej różnicy między stewardesami i członkami personelu lotniczego, którzy pracują w PLL LOT na podstawie umowy o pracę a osobami, które robią to na podstawie umów z LOT Crew, poinformowało radio RMF FM.
Rezultatem inspekcji jest zalecenie dla LOT-u by zatrudniał wszystkie osoby na podstawie umowy o pracę. PiP podkreśliła jednak, że zmiana umów z B2B na etaty może odbyć się przymusowo tylko na podstawie wyroku sądu pracy.
Wszystkie te zdarzenia powodują, iż nastroje wśród pracowników LOT są bardzo napięte. Pozew przeciwko ZZ można rozpatrywać więc jako próbę wywarcia presji na związkach, by te nie decydowały się na podjęcie strajku. Sam strajk, jak i znaczące wzrosty kosztów wynagrodzeń dla pracowników, byłyby dla władz LOT-u bardzo nie na rękę.
Do tej pory tempo wzrostu wynagrodzeń jest najniższym spośród pozostałych kosztów działalności spółki. Jak wynika ze sprawozdania finansowego spółki za ubiegły rok, 2017 r. koszty wynagrodzeń w LOT wynosiły 228 mln złotych, co oznacza iż wzrosły o 8,2 proc. w porównaniu z 2016 r. kiedy to wyniosły 211 mln złotych.
W tym samym okresie koszty paliwa wzrosły o 40,4 proc., przewyższając wynoszące 31,8 proc. tempo oferowania, jak również wynoszące 33,7 proc. tempo dostępności ASK. Jeszcze bardziej znacząco, bo o 60,2 proc. wzrosły w ubiegłym roku koszty dzierżawy samolotów (obejmujące koszty leasingu operacyjnego oraz wet-lease). Ogółem koszty działalności podstawowej w LOT wzrosły w ubiegłym roku o 30,3 proc.
Można więc podejrzewać, że w imię kontroli całości kosztów operacyjnych, polski przewoźnik będzie starał się jak najdłużej utrzymać obecne niskie koszty pracy. Najbliższy czas pokaże jednak, czy pozwy przeciwko ZZ doprowadzą do zażegnania konfliktu czy do jego eskalacji.